Archive for the ‘Półmaraton’ Tag

Poznań półmaraton 01.04.2012   3 Komentarze

Przechwytywanie

Do poznańskiego półmaratonu przygotowywałem się dość długo, zważywszy na fakt, że jest to dość mało istotny wyścig. Jednak otwarcia sezonu chyba każdy wyczekuje  ze spora dozą niecierpliwości. O wyścigu zacząłem myśleć już pod koniec stycznia, gdy po miesiącach spędzonych na budowaniu tak zwanej bazy rozpoczynałem trening wytrzymałościowy. Zmiana intensywności ćwiczeń szybko dała o  sobie znać i osłabienie odporności odbiło się (na szczęście niezbyt długą ) infekcja która spowodowała konieczność przerwania treningów na ponad tydzień. Gdy w lutym wznawiałem treningi  wiedziałem już, że na poznański wyścig będę jeszcze w końcowej fazie przygotowań. Nie przeszkadzało mi to w zasadzie, aż do czasu gdy pierwszy raz w tym roku wybrałem się na trening na Krzesiny. Pierwsza samotna mordercza walka z Krzesińskimi powiewami wiatru otworzyła mi oczy na to jak daleko w tyle jest moja wytrzymałość. Treningi rolkarskie poprzedzałem jeszcze treningami siłowymi bardzo skrupulatnie konsultowanymi z Emilem H. Następne jazdy przeplatane ćwiczeniami izometrycznymi, plyometrycznymi i slideboardem wcale nie były lepsze i w połowie marca powoli zaczynałem odczuwać coraz większą obawę co do wyniku poznańskiego półmaratonu. Ostatni mocny trening na tydzień przed wyścigiem tchnął we mnie nieco nadziei w przyszłość. Mój organizm zaczynał coraz lepiej znosić duże obciążenia aerobowe. Ostatni tydzień zgodnie z zaleceniami Emila miał być kluczowy.  Zatem regeneracja przed startem i ładowanie akumulatorów.

Półmaraton Poznań 2012b 001

Półmaraton Poznań 2012b 002

 

Tegoroczna trasa wyścigu nieco zmieniona i z odwrotnym kierunkiem biegu. Najogólniej rzecz ujmując pojedziemy w druga stronę niż poprzednio… Może być ciekawie. Dużym wyzwaniem będzie końcowy podbieg/podjazd ulicą Baraniaka. Dotychczas był to początkowy element wyścigu z kierunkiem jazdy w dół.

Dzień przed dręczy mnie straszna niepewność… Co będzie jutro…? Łapię większego stresa niż normalnie. Popracowałem trochę tej zimy i bardzo bym chciał aby było to widać. Rankiem w dzień wyścigu pada śnieg. Nie poprawia to mojego nastroju jeśli chodzi o niepokój jaki mnie dręczy w środku. Świadom tego, że niepotrzebnie się spalam, szykuję się do wyścigu starając uspokoić nieco głowę. W zasadzie wszystko mam już przygotowane. Rolki i ciuchy przygotowałem poprzedniego wieczoru, zatem pozostało zjeść śniadanie, ubrać się i w drogę. Na miejscu jesteśmy prawie godzinę przed startem. Jak co roku parkujemy na osiedlu w niedalekiej odległości od startu. Siedzimy chwile w samochodzie zastanawiając się co zwiastuje czarna chmura która zakotwiczyła na północno wschodnim krańcu Poznania. Zaczynam się rozgrzewać gdy dojeżdża do nas Blu w niebiańskim jeszcze nastroju po imprezie poprzedniego dnia. Podziwiam kondycję tej “maszynki do zwyciężania”.  Prawdziwy “STREET FIGHTER” Roll4life. Rozgrzewam się w porywistym wietrze. Trochę biegam, kilka ćwiczeń i zakładam rolle. Nacieram nogi sixtusem. Jest tak zimno że ten rozgrzewający specyfik wydaje się być konieczny aby nie utracić ciepła podczas oczekiwania na start. Olejek ma tez działanie psychologiczne. Daje poczucie że zrobiło się więcej niż inni… Niby nic ale działa pozytywnie. W boxie startowym spotykam starych znajomych.

Startujemy punktualnie. Komfort nieznany mi wcześniej w wyścigach XCMTB. Staram się złapać do dobrej grupy. Jakiś czas jadę w grupie z Piotrem J. Czuję się bardzo niepewnie w ogonku. Jakiś czas jadę pierwszy ponieważ urywa mi się czoło grupy a nie chcę za bardzo wyrywać żeby starczyło mi siły na później. Po siedmiu kilometrach staram się wycofać nieco na tył grupy żeby odpocząć. Potykam się o nogi zawodniczki za która chowam się w grupie i wypadam na lewa stronę jedni z trudem łapiąc równowagę. Naciągam dość mocno mięsnie pleców w komicznym tańcu który zapewnia mi stabilność. Do końca wyścigu będę już czuł ten mięsień… Jedziemy…  W zasadzie dość spokojnie, cały czas pod wiatr, na Hetmańskiej opadam z sił i tracę kontakt z grupa w której jedzie Piotr J. Trzy wzniesienia na tej ulicy dobrze już dają mi się we znak. Wieje porywisty wiatr w twarz i nie mam się za kim schować. MASAKRA… mimo tego średnia prędkość w okolicach dziesiątego kilometra wychodzi mi około 26km/h. Skręcamy w Rolną. Asfalt jest mokry. Przede mną grupka jakieś 20 metrów. Gonić! – podpowiada mi głowa. Nie dam rady odzywa się serce. Takie dialogi od tej chwili zaczyna mój organizm prowadzić sam ze sobą… Odpuszczam nieco… tętno mi się uspokaja i w ulice. Wspólną zjeżdżam już na luzie… Moje zachowawcze zjeżdżanie nie wpływa dobrze na pozycje jaka zajmuje po zjeździe. Grupa przede mną oddala się. Oglądam się w tył i nie widzę nikogo na kogo warto by poczekać. Drogą Dębińską jadę sam mając stratę jakieś 150 metrów. Za mną na 200 metrów nikogo. Jadę. Nie ma sensu czekać na następna grupę. Całe 6 kilometrów walczę z wiatrem. W głowie wojna… Nie pamiętam już o czym myślałem, ale szczęki bolały mnie w tedy od zaciskania zębów ze złości. Widziałem jak oddala się ode mnie i znika w oddali grupka w której mogłem jechać chroniąc się od wiatru… Do królowej Jadwigi docieram sam. Za mną ekipa ciągnie cały czas jakieś 250-300 metrów. Zwalniam… może mnie dogonią i dam radę złapać oddech? Na Garbarach czekam nasłuchując charakterystycznego szumu doganiających mnie rolek. Nic… Jadę… Oglądam się za siebie w połowie ulicy, a grupa za mną cięgle pozostaje jakieś 250 metrów.  Zakręt w prawo po bruku i już nie czekając staram się gnać do przodu. Koło polibudy i po chwili już wjeżdżam w Baraniaka. Dogania mnie jakiś zawodnik w czerwonej koszulce. Kurczę – myślę – pierwszy który mnie wyprzedza… Przyspieszam gdy robi się pod górkę. Wyprzedzam… przed nami jeszcze jedno wzniesienie i zakręt nad Maltę… Na zjeździe zostawiam gościa w tyle i resztkami sił podganiam jeszcze bardziej… Na ostatnim zakręcie słyszę przenikliwy wrzask i pisk: “Freeeeesh!!!” To mój nowy Fanklub składający się z koleżanek Pajęczaka. DZIĘKI dziewczyny!!!  boski widok !!! Uśmiech Śliczności Uśmiech

Półmaraton Poznań 2012b 003

Na mecie wciskam guzik Polara. Kątem oka (którego z fizycznego punktu widzenia, nie posiadam) zauważam 57:…minut… Qrwa – myślę – no źle jest. Miało być lepiej niż rok temu tymczasem już po wstępnej analizie (kątem oka oczywiście) jest o minutę gorzej… Odbieram kawałek metalu na wstążce jako zadośćuczynienie moim wysiłkom i zamieniam louigino boots  na asics’y. Nie są takie wygodne, ale przynajmniej nie mają kółek Uśmiech. Starając się powrócić do naszego pojazdu który zaparkowaliśmy nieopodal napotykamy na scenę w której jakiś pojebany ochroniarz wyżywa się na rolkarzu który chciał przejechać przez trasę na druga stronę. Pewnie tak jak my miał pojazd po drugiej stronie trasy wyścigu. Niczym nie sprowokowana agresja wzbudza we mnie niesmak zatem rzucam hasło pajęczakowi i ten uwiecznia BURAKA na zdjęciach… Nie chciał podać nazwiska… Numer 519 jakby co…

Półmaraton Poznań 2012 128

Odwrócenie kierunku biegu trasy nadało jej zapewne nieco świeżości. Watr który dość mocno wiał na trasie, zwłaszcza na jej najdłuższym odcinku zapewne bardzo dal się zawodnikom we znaki. Wielu (sądzę po sobie) zapewne nie osiągnęło zakładanego na ten wyścig celu, ale wszystko zależy od punktu widzenia. Zatem podsumujmy może fakty. Pojechałem z bardzo zbliżonym czasem do zeszłorocznego, suma podjazdów i zjazdów bardzo zbliżona (2% więcej zjazdów w tym roku), długość trasy identyczna, warunki atmosferyczne dużo gorsze (niższa temperatura i przez większość trasy dość silny wiatr), w roku 2011 zająłem 83 miejsce w open i 11 miejsce w swojej kategorii, w 2012 roku zająłem 60 miejsce w open i 9 miejsce w swojej kategorii. Zatem, było nie było jakiś tam progres jest, ale zadowolony z siebie nie jestem… Z minusów:  w roku 2011 pojechałem na 96%HR max w w 2012 roku na 94%HR max, a większość moich kumpli (właściwie to wszyscy jak zwykle…) odjechało mi daleeeeeeeko do przodu Cóż… życie pokaże co będzie w Krakowie.

image

pozdrawiam Fresh

4 Półmaraton Poznań 03.04.2011   1 comment

Zima powoli odchodzi w zapomnienie, i czas już najwyższy bo chyba wszystkim się już sprzykrzyła. Przygotowując się do poznańskiego półmaratonu wciąż jeszcze nie mam pewności co do planu startów na ten sezon. W firmie wrze jak w garze pełnym zupy… Cztreobrygadówka; weekendowe dyżury itp… Nie wiadomo dokładnie który weekend będę pracował a który będę mógł poświęcić na wyścigi. Ostateczne decyzje zapadną lada dzień i w tedy postaram się w miarę szybko skonkretyzować plan wyjazdów i startów. Od prawie dwóch tygodni dręczy mnie jakaś infekcja. Wszyscy w rodzinie kaszla i prychają i mnie też zaczyna już coś rozkładać. Zdecydowanie niedobrze…Rozchorować się na tydzień przed wyścigiem… W tym sezonie ekipa Roll4life będzie startowała w barwach “KKSW Krak” z Krakowa. Fresh postanowił przyłączyć się do wesołej gromadki i w ten oto sposób znów w teamie Uśmiech

4 Półmaraton Poznań 063

W tygodniu poprzedzającym start w Poznaniu pogoda zaczyna się poprawiać i wszystko wskazuje na to że w niedzielę będzie ciepło. Odbieramy nowe stroje i po małych poprawkach wszystko jest OK. Przeziębienie ciągle mi dokucza, a upierdliwy kaszel nie wróży nic dobrego. W środę postanawiam jednak troszkę mocniej pojeździć nad Maltą i chyba nie jest tak źle. Po dobrej rozgrzewce jeździ mi się całkiem dobrze, jednak na drugi dzień znów czuje jak powraca infekcja …oby nie było gorzej. Odpuszczam sobie czwartkowy trening. W piątek kaszel się nasila i na wieczór biorę aspirynę z nadzieją że będzie lepiej. W sobotę odbieram poprawiony strój, potem spotkanie na “treningu” przedmaratońskim nad Maltą i odbieram w Arenie pakiet startowy. Cały ranek pada drobny deszcz…  Zaczynam się martwić… popołudniu lekko się wypogadza a prognozy mówią ze w niedzielę zaświeci słoneczko. Wieczorem kaszel lekko zelżał i jestem pełen nadziei że nie będzie tak źle.

4 Półmaraton Poznań 001

4 Półmaraton Poznań 056

W niedzielę zrywam sen po siódmej. Szykowanko ledwie wmuszony w siebie banan i koło dziewiątej już jesteśmy w okolicach Malty. Miejsce parkingowe sprzed dwóch lat sprawdza się znakomicie. NA starcie widzę Ewę K. na nowej maszynce Uśmiech. Jeszce pogaduchy z kumplami lekka rozgrzeweczka i ruszamy. W dół Baraniaka nabieram sporej prędkości i w pełnym pędzie zamieniam dwa słowa z Ewą. zwalniam na zakręcie i staram się złapać w jakiś pociąg. Idzie całkiem nieźle do Alei Niepodległości. Na alejach zawodnikowi jadącemu w czołówce klucza do którego udało mi się złapać odkleja się z nogawki nalepka  z numerem i trafia prosto w moje kółko. Słyszę tylko szszszszszsz….   i jedna noga jakby zanurzała się w piachu. Wypadam z klucza i próbuje w biegu wyciągnąć hamujący kawałek plastiku. Po krótkiej szarpaninie udaje mi się uwolnić kółko, ale ekipa z którą jechałem już skręca w  Królowej Jadwigi nabierając rozpędu. NA torach tramwajowych tracę równowagę i znów wybijam się z rytmu. Próbuję rozpędzić się jadąc w dół ale koło Multikina znów hamowanie na torach. Walczę samotnie z wiatrem zastanawiając się czy nie lepiej było by zwolnić i zaczekać na jakąś grupkę w której mógłbym się nieco schować . Mijane orkiestry dopiero stroją instrumenty lub zaczynają się rozgrzewać. Dopingu wielkiego w tym roku na trasie nie ma, choć pogoda, że tak powiem sprzyja, bo jest przyjemnie ciepło i świeci słoneczko. Na Dolnej Wildzie nadal jadę sam uporczywie starając się utrzymać dystans do ciągle oddalającej się grupy. Wkrótce dogania mnie Jacek W. ale nie mam siły już utrzymać większego tempa jazdy. Za wszelka cenę muszę choć chwile odsapnąć. Po skręcie na Drogę Dębińską wyprzedza mnie Ewa K. i załapuje się do grupki która zasuwa zaraz za nią.  Rozwijamy nawet całkiem niezłą prędkość na nowym asfalcie odbudowanej po zeszłorocznej powodzi szosie. Po skręcie znów w Królowej Jadwigi, podjazd na most.  Za mostem na wysokości bufetu moja zmiana. Staram się trzymać  tępo. Do ronda jedziemy jaszcze zwartą grupą a le kolejnym podjeździe za rondem nie daje rady i schodzę na tył grupy. Znów kryzys… Moja grupka nieco mi odjeżdża i już do końca wyścigu staram się ich dogonić utrzymując ciągle kontakt wzrokowy. Zdaje sobie doskonale sprawę, że jadący w grupie rolkarze mają o wiele lżej ale niestety nie udaje mi się w żaden sposób zmniejszyć dzielącego nas dystansu. Ostatnie trzy kilometry daje z siebie wszystko. Udaje mi się zmniejszyć dystans do ostatniego zawodnika z jadącej przede mną grupy. Zakręt w Baraniaka i potem w dół na Maltę. NA ostatniej prostej wyprzedzam jednego albo  dwóch i kończę wyścig z czasem 56:41.

4 Poznań Półmaraton 03.04.2011

Na mecie jeszcze jeszcze gorące opowieści z trasy kilka pamiątkowych fotek i potem z Pasią i Pajęczakiem czekamy jeszcze na Luboniaka z Madzią, którzy biegną w maratonie.  Robimy im kilka fotek podziwiając dezorganizację młodzieży która nalewa wody do kubeczków i podaje biegaczom. Domyślam się ze wielu z nich robi to pierwszy raz….

Cóż… kolejny wyścig w Krakowie. Pełen maratoński dystans… Mam zamiar po prostu go przejechać wiec chyba nastawię się tylko na długą i jak najprzyjemniejszą jazdę Uśmiech

Fresh

Posted 4 kwietnia 2011 by freshmtb in Wyścigi, Zdrowie i kondycja/ rekreacja

Tagged with , , ,